Szukaj na tym blogu

sobota, 26 grudnia 2015

Wątpliwość zasiałeś w mym sercu jak zboże
Wciąż wierzę, że zbierzesz je we właściwej porze.
Te ziemie zmarznięte i wyjałowione
Zmieniłeś w czekające, gorąco stęsknione
Za słońcem, co rozgrzać je może boleśnie,
I paść na te plony, by rosły bezkreśnie
Skropiłeś je wiarą w czas lepszy, owocny
Dałeś powód by czekać na nadejście wiosny
Pytanie jest jedno, lecz krew mrozi w żyłach,
Czy to co zostało z mego serca ma siłę
By zebrać się znowu po rozczarowaniu,
Które na horyzoncie jawi się w urodzaju.
W tej zimie co chłodniej objawia się we mnie
Twe spojrzenie roztapia te lody, lecz we dnie,
Którym brakuje z Twych oczu natchnienia
Kilka myśli nie daje mi chwili wytchnienia.
Wciąż pytam co jeśli Ciebie też muszę zgubić,
Co jeśli to bez celu i czy jest sens się trudzić
Szukając wciąż sobie prywatnego szczęścia,
Mogłam dawno przegapić prawidłowe wejścia.
Że Ty nim nie jesteś, cóż - rozumiem prawie
Lecz czemu nie mogę się wyrwać obawie,
Która szepce do ucha mi od lat już, wrogo,

"Nikt się tu nie urodził po to, by być z Tobą."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz